O radości z życia, miłości do sztuki i recepcie na szczęście. Rozmowa z Emilią Komarnicką

O radości z życia, miłości do sztuki i recepcie na szczęście. Rozmowa z Emilią Komarnicką

Jak wygląda życie kobiety, która od siódmego roku życia stoi na scenie? Czym różni się taniec od aktorstwa i co się dzieje, gdy ciało pamięta więcej niż głowa? W kolejnym odcinku podcastu Well Be Stories Alicja Sękowska rozmawia z Emilią Komarnicką — aktorką, tancerką, szczęśliwa mamą dwóch synów i kobietą, która patrzy na świat w niezwykły sposób.

„Show must go on”

Niektóre z historii, które Emilia wspomina, są jak kadry z filmu. Premierę głównej roli grała z rotawirusem, innym razem spadła ze sceny i dokończyła spektakl z kontuzją. — To jest w nas wdrukowane. Po prostu grasz. Dopiero potem przychodzi ból.

— Najtrudniejsze sytuacje życiowe, nawet fizyczne, przeżyłam właśnie na scenie. Na przykład premierę głównej roli grałam z rotawirusem. Albo prowadziłam koncert przez trzy godziny, w lekkich sandałkach, w chłodzie, nie mogąc zejść ze sceny.

 

W spektaklu „Kto ma klucz” w pierwszej scenie tanecznej spadłam ze sceny i pozrywałam torebki stawowe. A mimo to dograłam spektakl do końca. Wiesz, to jest wryte w nasze DNA, że aktor może nie przyjść na spektakl tylko wtedy, gdy… umarł. Taki mamy paradygmat.
Nie wiem, czy młodsze pokolenia też tak mają, ale ja tak zostałam wychowana. Show must go on.

Scena jako dom duszy, taniec jako medytacja

Emilia opowiada, że scena jest dla niej świętą przestrzenią. Od dziecka wiedziała, że taniec i ruch są jej językiem, sposobem na przeżywanie świata. Choć później wybrała aktorstwo, taniec jest jej równie bliski.

Dziś taniec jest dla niej formą medytacji w ruchu, sposobem na połączenie się z emocjami i ciałem. To właśnie w ruchu odnajduje spokój, lekkość i przestrzeń, która zasila także jej aktorstwo.

Relacje, które wzmacniają

Emilia mówi o relacjach z czułością i świadomością. „Mam wokół siebie ludzi, z którymi łączy mnie prawdziwa więź — nie tylko kwiatki i uśmiechy. To ogromne szczęście”.

Podkreśla, że dobre relacje to nie luksus, ale fundament dobrego samopoczucia. Czasem nie jesteśmy nieszczęśliwi, tylko samotni. A samotność, jak mówi, organizm odbiera jak zagrożenie.

Proponuje prosty rytuał: przyjrzeć się swoim relacjom. Które są „ciepłe”, a które „zimne”? Które nas wzmacniają, a które wyczerpują? Świadomość tego, czym się karmimy, to pierwszy krok do prawdziwego wellbeing.

Przestrzeń na oddech i zachwyt codziennością

Po intensywnych latach zawodowych Emilia daje sobie dziś przyzwolenie na spokój. W jej głosie słychać czułość, spokój i dojrzałość. Bo jak mówi — najważniejsza relacja w życiu to ta, którą mamy ze sobą oraz dostrzeganie piękna w codzienności.

— Kiedy niosę rano ciepły chleb i jem go potem z masłem, jestem absolutnie zachwycona życiem. Nie czekam na wielkie zachwyty: śluby, wakacje, urodziny. One są rzadkie. A przecież każdy dzień może być powodem do zachwytu. Wieczorem, gdy usypiam moich chłopców, rozmawiamy o tym, czym się dziś zachwyciliśmy. I oni też już to potrafią… I to jest piękne.

Dlaczego warto posłuchać tej rozmowy? Ponieważ to niezwykłe spotkanie z kobiecością, pasją, wrażliwością i kobiecą siłą. I kolejny fantastyczny odcinek podcastu Well Be Stories, który przytula.

Masz ochotę na więcej inspirujących rozmów? Poznaj nasz kanał. W Well Be Stories rozmawiamy o tym, jak dbać o ciało i umysł, pielęgnować relacje, radzić sobie z trudnymi emocjami i uczyć się sztuki odpuszczania. Znajdziesz tu tematy self-care, intuicyjnego podejścia do diety, sposobów na lęk i wypalenie oraz inspiracje do budowania zdrowych nawyków. Ten podcast jest dla każdego, kto szuka równowagi i chce żyć świadomie w zgodzie ze sobą.

Powiązane artykuły




Zostaw komentarz




Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze video




Polecane